"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


czwartek, 24 marca 2011

Marakesz "Que sera, sera"

"Człowiek, który wiedział za dużo", to film z a956 roku w reżyserii słynnego Alfreda H. Jeśli ktoś wybiera się do Maroka to warto zobaczyć bo to wspaniały obraz lat przeszłych. Wartka akcja, intryga i ciągłe napięcie, tajemnica i moda z dawnych lat. Świat miniony, na szczęście utrwalony. Główne role świetnie zagrane przez Doris Day i Jamesa Stewarda. Jako bonus dla zainteresowanych piękna ballada "Que sera, sera" w wykonaniu Doris. która niestety miała nieszczęście nigdy już nie powtórzyć sukcesu tej właśnie piosenki. Śpiewała całe życie, ale widzowie zapamiętali ją jako divę tego właśnie jednego utworu. Na pierwszym planie Meczet Hassana II blisko placu Jemma el Fna w Marakeszu. Szczególnie polecam kolację przy jednym z ruchomych straganów i obowiązkowo dużą szklankę soku pomarańczowego wyciskanego na miejscu.

1 komentarz:

  1. Wrrrr, jak Ty lubisz drażnić!
    Bo zaraz ja zacznę pisać w której knajpie na Phillip Island dają najlepsze fish and chips, w którym pubie w Melbourne robią perfekcyjne James Bond martini (BTW: w tym samym miejscu serwują "Weekend in Warsaw" martini - zamiast oliwek do kieliszka wkładają anyżkowy drops oblany ciemną czekoladą), i z którego gaju pod Mildura można sobie prosto z drzewek zerwać najpyszniejsze navel oranges...
    ;P

    OdpowiedzUsuń