"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


poniedziałek, 31 stycznia 2011

Cud miniaturyzacji

Szósta godzina zajęć, studenci maja wzrok jak na wykładzie z Ekonometrii, lekko omdlewają. Nie zasypiają bo ich myśli rozpala dyskusja nad artykułem Hamala i Prahalada "Core Competitions" (polecam, link w załączeniu), a to jak mówić o bitwie pod Łukiem Kurskiego. Jak wiadomo z "Czasu Apokalipsy", nic nie pachnie tak jak napalm o poranku. Tak, ale poranek już dawno za nami, a atmosfera gęsta jak londyńska mgła. Kawa nie działa, napój Adamka/nie Adamka też. Ad rem, wychodzę na korytarz, szukam włącznika klimatyzacji i słyszę: "Ty wiesz co? Mnie to już oczy bolą od tych ściagawek!!!", mówi jeden pierwszoroczniak do drugiego. Panowie, a jak maja nie boleć?! Zamiast się uczyć, choćby próbować, siedzicie po nocach, skanujecie, kserujecie i drukujecie. Dokonujecie cudu miniaturyzacji na miarę pocket radio by Sony, zmniejszacie 1:8, 1:16 a może i 1:32  i  bardziej. Tniecie to później skalpelem jakbyście robili operację na żywej źrenicy komara i zwijacie na zapałkach w rulony jak mikro Torę. Pakujecie to w pudełeczka po dropsach, których wnętrza przypominają Bibliotekę Aleksandryjską. Stan księgozbioru osiąga stan nasycenia gdzieś między północą, a godziną zero czyli szukaniem dogodnego miejsca na sali egzaminacyjnej. Tylko jak Wy na egzaminie długopis znajdziecie?
Hamal & Prahald "Core Competitions" by Harvard Business Review:

piątek, 28 stycznia 2011

Korporacja z dawnych lat

Wczoraj na HR Directors Summit w Warszawie jeden z prelegentów podzielił się z nami następującym spostrzeżeniem o stanie wyjściowym jego firmy: "...jeszcze dwa lata temu produkowaliśmy ten sam produkt w czterech różnych lokalizacjach w Polsce. Mieliśmy cztery niezależne służby sprzedażowe. Teoretycznie miały zakaz konkurencji, ale czesto zdarzało się, że podkupowały sobie odbiorców. Często też w sposób niekontrolowany obniżały ceny...". Czyż to nie piękne?!

Herbatka ze szpiegiem


Zimno coraz bardziej, ręce grabieją, dookoła twarzy obłok wydychanej pary. Przydałoby się napić herbatki albo wódki. Jeśli koegzystująco wymieniam te dwa słowa, napoje, to na myśl przychodzi mi tylko jeden naród – Rosjanie. O ile o piciu wódki przez naszych braci Rusów wiemy dużo i należy się temu zagadnieniu oddzielny artykuł, o tyle o herbatce po rosyjsku wiedzy takowej, dogłębnej nie posiadamy. Po raz pierwszy liście krzewu herbacianego trafiły do Rosji carskiej z Mogołami około 1600 roku i szybko znalazły uznanie jako napój wkustnyj (smaczny), od chińczyków wzięła się też wszechobecna po dzień dzisiejszy nazawa czaj. Po chińsku herbata to: cza-a. Dopiero kilkaset lat później herbatę odkrył naród najbardziej z niej znany czyli Anglicy ze swoim odgiętym imperialnym kciukiem i 5 o'clock. Wracając do Rosjan, dość szybko rozpowszechniły się zasady picia herbaty i źródła historyczne wymieniają trzy podstawowe. Pierwej (pierwszy) z cukrem na zakusku (na zakąskę), pijemy herbatę i gryziemy kostkę lub bryłke cukru po każdym łyku. Można tez ugryźć cukier i pijąc przesączać go  w ustach przez napar. Sposób drugi: na smotrienie (na patrzenie). Pijemy herbatę, a na cukier zaledwie zerkamy lub go delikatnie obwąchujemy. To per analogia do picia spirytusu, no bo pa pierwom nie zakuszajem (po pierwszej nie przegryzamy). Oczywiście po pierwszej szklance, na kieliszki piją baby! Jeśli zostanę w tym miejscu posądzony o szowinizm to zapraszam, każdej adwersażystce zachowując szacunek do płci poleję szklankę i wypiję z nią oczywiście. Drogie Panie macie takie same prawa jak my. Sposób trzeci nie trugajem, (nie ruszamy) herbata ubywa łykami, a cukier sobie leży i nikomu nie przeszkadza.
W Petersburgu woźnicowie  podwózek i wozów z węglem mieli jeszcze dodatkowy zwyczaj przelewania herbaty na spodek i picia siorbiąc z niego. Podobno tak herbata smakuje lepiej i szybciej stygnie, a wriemieni nieskolka (czasu mało) w pracy.
Na koniec anegdota. Jak rozpoznawano w międzywojennej Anglii rosyjskich szpiegów? Otórz akcent i maniery mieli nienaganne z wyjątkiem częstego zapominania o wyjęciu łyżeczki ze szklanki w trakcie picia tee. Bo Rosjanie jej nie wyjmują tylko mocno chwytają kciukiem i odsuwają poza zasięg źrenicy. Wot żyzn (takie życie) towariszcze szpiony (towarzysze szpiedzy).

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Z pola frontu!

Na początek tygodnia przypomnienie klasyka tematu czyli filmu "Złoto dla zuchwałych". Szczególnie lubię scenę rozmowy zdegradowanego oficera, organizatora całej akcji, którego gra Clint Eastwood i cwanego zaopatrzeniowca, granego przez Dona Ricklesa. Kelly (Eastwood) prosi o ostrzał o trzeciej w nocy wskazanego terenu. Crapgeme (Rickley), pyta: "Why?". Eastwood wyjmuje sztabkę złota, podaje ją Rickleyowi i odpowiada pytaniem: "What, why?". Na widok fortuny oczy Crapgema robią się wielkie jak żetony w Las Vega. Crapgame podnosi głowę, uśmiecha się szeroko i odpowiada: "Why? Why? WHY NOT!!!"  -  i tego bym się trzymał w nadchodzącym tygodniu. Znacie?

wtorek, 18 stycznia 2011

Monty Python

– Pańska wątroba! Chcielibyśmy ją zabrać!
– Tak, ale jest jeden problem... Ja z niej korzystam!
– Zdarza się, ale musimy ją zabrać.
– Ale gdy podpisywałem papiery o oddanie organów, pisało tam, że muszę umrzeć!!
– Oczywiście! Żaden pacjent, któremu zabraliśmy wątrobę nie przeżył! 

by Monty Python

Mistrz suspensu w kolorze Ferrari

Znalezione na forum dotyczącym wypożyczalni luksusowych aut: "Piątek, godziny dobrze popołudniowe, niedługo zamykają. Do salonu samochodowego wkracza elegancki, nieco już starszy, ale pełen wigoru pan. Towarzyszy mu niewiarygodnie obłędna Kobieta (oczywiście w wieku jego potencjalnej córki). Chwilę kręcą się pomiędzy wystawionymi samochodami, po czym pan zwraca się do sprzedawcy z pytaniem, czy znalazłby dla pani coś równie pięknego jak ona. Sprzedawca przytomnie odpowiada, że na coś równie pięknego nie ma szans, ale może zaproponować jakieś tam nieduże Audi. Audi się pani podoba, w związku z czym następuje festiwal dobierania wyposażenia, na zasadzie: "kochanie, bierz co chcesz". Po skompletowaniu wyposażenia jak z bajki, podpisują zamówienie - wszystko jak najbardziej correct. W końcu pojawia się kwestia zaliczki. Pan oświadcza,że ma przy sobie 1000,- zł, kasa wedruje na stół. Sprzedawca nieśmiało wtrąca, że będzie to samochód wykonany na specjalne zamówienie, w związku z czym zaliczka wyniesie 10 % wartości, a zatem coś koło 10 tysięcy. Pan bynajmniej się nie wzbrania, tylko w związku z brakiem gotówki zostawia tysiąc, a co do reszty, prosi o podanie konta by załatwić to przelewem. Państwo wychodzą, uczucie widać kwitnie w najlepsze.
Poniedziałek rano. Tuż po otwarciu salonu ponownie zjawia się ten sam pan (tyle że już sam) i prosi o zwrot owego tysiaka, ponieważ jak szczerze wyznaje, chciał sobie po prostu ... (weekend urozmaicić). NO CZYŻ NIE MISTRZ ??? Podobno nie bardzo chcieli mu oddać, bo jednak umowa podpisana, aż sprawa ostatecznie oparła się o prezesa. Temu, jak to usłyszał, szczęka opadła, ale bardzo się ubawił. Potwierdził jednak, że przyjemności kosztują i ostatecznie oddali facetowi 500."
Dodam, że czas oczekiwania na takie zamówione auto, według mojego znajomego to od miesiąca do trzech miesięcy, a więc nie tylko udanego wieczoru, ale również kwartału można by panu życzyć. Co działo się później i do którego salonu trafił MISTRZ jako następnego - forum milczy.
Opublikowane mimo świętego oburzenia moich koleżanek. Co mi tam!!!

czwartek, 13 stycznia 2011

Przysłowie

"Ależ Pan namącił! Powiedziała ryba do tonącego" Cytat z filmu Piekło Pocztowe

Piwo się sturlało

Tragedia popołudniowa. Przed bramą firmy stoi facet w czapce z daszkiem, bluzie z kapturem szczelnie naciągniętej na twarz i w spodniach z licznymi plamami od farby. Przed chwila zadzwonił domofonem i wyłkał "Pani otworzy bramkę, proszę bo mi się piwo skulało do garażu", Koleżanka otwiera szeroko oczy ze zdziwienia i oszołomienia, "Co?". "No piwo mi się skulało!!!", Facet postawił piwo na podjeździe, zawinął rękawem, a puszka poturlała się. A propos, często w sklepie spożywczym, rano widzę ekipy budowlańców zmierzające do pracy pod hasłem "Pani da dwie parówki, jedną śląską grubą i dwa piwa mocne", a nasze apartamentowce rosną jak? Jak falowce!

wtorek, 11 stycznia 2011

Poranna kawa

Kawa espresso w Mediolanie z widokiem na Duomo St. Maria Nascente di Milano czyli Katedrę narodzin Św. Marii, kosztuje 0,85 Euro!!! Więcej kosztować nie może bo ogranicza to Zarządzenie o mocy Ustawy. W Warszawie, Poznaniu i Krakowie, to samo espresso, kosztuje od 6 do 15 zł czyli 1,5 do 3,5 Euro. Nomen omen rodacy nadal na pytanie "Espresso?", odpowiadają "...tak, tak z ekspresu proszę", albo mylnie mówią "ekspreso" dodając uparcie "k". Tak w ogóle nazwa wywaru pochodzi z Włoch, i wbrew powszechnym opiniom nie ma związku z szybkością przygotowania, lecz pochodzi 
od włoskiego przymiotnika "espressivo" co oznacza wyrazisty, wyraźny. 
Smacznego ekspresu, tylko sobie zębów nie połamcie na dyszy ciśnieniowej.

piątek, 7 stycznia 2011

Imiona

Powtarzam za jedną z uczestniczek uroczego rejsu po morzu Śródziemnym: "...godne uwagi było przedstawienie się jednej z naszych koleżanek, na nasze pytanie:"jak masz na imię?"
Odpowiedziała: "jak wolicie: Irena Albo Iwona…" Wybrałyśmy – ALBO!!!  Imię  utrzymało się do końca rejsu. Albo – przepiękne, oryginalne imię!!!
By A.

Prawosławie i po co nabijać Cara w armatę?

Według kalendarza Juliańskiego dzisiaj wyznawcy Cerkwi Prawosławnej obchodzą Boże Narodzenie, a więc Wszystkiego Najlepszego, a w zasadzie:
Na zdjęciu oprócz choinki: Sobór Wasyla Błogosławionego (ros. Собо́р Васи́лия Блаже́нного, początkowo nazywany Собор Покрова Богородицы, что на Рву). Znajduje się na Placu Czerwonym tuż obok Kremla. Zbudowany w latach 1555-60 przez cara Iwana Groźnego miał upamiętniać zwycięstwo w wojnie z kazańskimi Tatarami i zdobycie miasta Kazań. Za autora tego niezwykłego dzieła uchodzi pskowski mistrz Postnik Jakowlew, zwany Barma. Według niektórych historyków w budowie brali udział włoscy mistrzowie, tworząc jedyne w swoim rodzaju połączenie tradycyjnej słowiańskiej architektury i Europejskiego stylu epoki Odrodzenia. Legenda głosi, że po ukończeniu budowli Iwan Groźny rozkazał oślepić architektów, by nigdy więcej nie stworzyli takiego cudu. Początkowa nazwa Soboru czyli: Matki Bożej Opiekunki (Храм Покрова Божией Матери) związana jest ze świętem , które przypadło dokładnie w dniu rozpoczęcia oblężenia Kazania, tj. 01 października 1552 roku. Upamiętnia zajęcie przez cara Iwana Groźnego chanatu tatarskiego - Kazania, części Złotej Ordy. W 1588 roku w dziewiątej, dobudowanej Cerkwi złożono szczątki nawiedzonego Wasyla Błogosławionego, który cara nie lubił, a nawet przepowiadał potępienie Iwana Groźnego. Wtedy to cały sobór przyjął nazwę "Wasilija Błażennego" Dwadzieścia lat później Polacy na czele z niby cudownie ocalałym synem Iwana Groźnego zdobędą Krym gdzie z właściwą sobie fantazją zajmować się będą gwałtami, grabieżami i pijactwem. Wszystko to skończy się powstaniem, zmasakrowaniem zwłok i spaleniem cara-nie cara Dmitrija Samozwańca "psa polskiego". Następnie Rosjanie z właściwą sobie fantazją odeślą jego prochy do, a raczej w kierunku Rzeczpospolitej. Nabiją je do najwiekszej armaty i wystrzelą w kierunku swojej zachodniej granicy, ot życie, zycie!

czwartek, 6 stycznia 2011

Nostalgia za wprawą.

Mój profesor na ostatnich zajęciach z nomen omen Zarządzania Strategicznego, opowiedział następującą dykteryjkę. "Byłem dawno temu na wykładzie Prof. Szaniawskiego. Byłem zbyt młody aby to były moje studia doktoranckie, ale jakiś otwarty wykład. Profesor w pewnym momencie zamarł przed tablicą z kreda w ręku, spojrzał w bezkresną dal i odwrócił się do sali. Powiedział "...ale dlaczego to wszystko, koniecznie musi czemuś służyć, dlaczego musi mieć aspekt praktyczny? Szanowni słuchacz POINTELEKTUALIZUJMY sobie, ot tak dla wprawy!!!". "
Dla wprawy ludzie pływają, czytają, grają w szachy, aczasem trzeba dla tejże samej i dla higieny duszy, zatrzymać się i pointelektualizować sobie - polecam!

środa, 5 stycznia 2011

C+M+B

Jutro katolickie święto Trzech Króli. Po raz pierwszy w Polsce wolne, a więc będę świętował. Skoro "Bierzcie i wypoczywajcie", to dlaczego nie?! Jestem wdzięczny za walkę o kolejne święto. Jako pracownika  - cieszy mnie to. Jako pracodawcę - martwi. Jako jednoosobową działalność gospodarczą - sam nie wiem. Ogólnie irytuje mnie, że sklepy będą zamknięte ot co, a zaczęły się wyprzedaże! Takie śliczniusie rękawiczeniunie widziałem!!!!
Ad rem, Katolicy piszą kredą na drzwiach K+M+B Co to znaczy? Otóż nie, to nie imiona Królów, Kacpra, Melchiora i Baltazara, tylko łacińskie "CHRISTOS MANSIONEM BENEDICAT", czyli "Niech Chrystus błogosławi temu domowi". Ktoś źle przepisał i tak już zostało K zamiast C, co Wy na to? No tak, ale jak powiem, że inna nazwa tego dnia to Dzień Objawienia Pańskiego czyli w prawosławiu (już wkrótce Wigilia), to Epifania. Dawniej to właśnie 6 stycznia rozpoczynał się karnawał, a nie po Sylwestrze. Do 6 trwały tak zwane Gody czyli czas odwiedzin. Kiedyś Katolicy pisali na drzwiach C+M+B aby dać sygnał, świadectwo, że tu mieszkają. Antropologia kultury zna jeszcze kilka takich przepowiedni. W islamie koniec Ramadanu czyli postu to święto Id Al-Fitr, wtedy zabija się zwierzę ofiarne i drzwi domostw marze ich krwią. W Kairze w ten dzień rynsztoki są czerwone od płynącej juchy, a młodzież zostawia krwawe ślady swojej wiary i radości z zakończenia postu na wszystkim. Na samochodach, drzwiach, szybach i ścianach. 
Jutro będzie mniej drastycznie, czyli o Prawosławnej Wigilii i takowej choince.

P.S. Jakiś informatyk napisał na swoich drzwiach Ctrl+Alt+Del mi się podoba!!!

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Rozważna i metro

Pamiętacie książkę Jane Austen "Rozważna i romantyczna"? Otóż w niej własnie matka bohaterki instruowała córkę: "Jeśli nie wiesz o czym rozmawiać w towarzystwie, to rozmawiaj o pogodzie i stanie dróg, moja droga panno!!!". Sen z moich oczu spędza ostatnio stan dróg, tych asfaltowych i tych żelaznych. Dzisiaj naprawdę, sen spędziła mi informacja z CNN. W Pekinie 30 grudnia otwarto uroczyście - a jakże, linię metra. Nie! Moje drogie niedowiarki! Nie jedną, długo wyczekiwaną. Nie dwie, którymi szczyci się stolica tej części Europy zwana Warszawą. Otwarto pięć, słownie PIĘĆ nowych linii metra!!! Otóż od dawna w Pekinie obowiązywały ograniczenia w poruszaniu się samochodami. Na przykład parzyste końcówki numerów w parzyste dni, nieparzyste na odwrót. Przed olimpiadą, kiedy to z dnia na dzień wyrastały w okolicy stadionu dwudziestoletnie drzewa, było jeszcze dziwniej. 1 w poniedziałek, 2 we wtorek i tak do 7 w niedzielę. Nie potrafię znaleźć odpowiedzi co z 8, 9 i 0, może ktoś wie? Oczywiście spadkobiercom Państwa Środka gratuluję. Jedna z "przygodnie" (sic!) zapytanych Chinek, która właśnie nabyła swoje pierwsze auto, powiedziała, że i tak woli korki i spaliny - bo to jej auto. Tacy już są Chińczycy. A o drogach i lewostronnym ruchu w British Commonwealth of Nations - następnym razem. 
Książkę i film "Rozważna i romantyczna" polecam bardzo gorąco.  Szczególnie ekranizację z 1995 roku z Kate Winslet w roli Marianny.