"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


sobota, 15 grudnia 2012

Sri Sri Ravi Shankar i uśmiechy życia

Kilka dni temu zmarł w wieku 92 lat mistrz sitaru czyli hinduskiej harfy-gitary, sam nie wiem? Długo by opowiadać o Mistrzu, ale najbardziej j utkwiło mi kilka śmiesznych sytuacji z jego długiego życia. Zaczął uczyć się gry bardzo, jak na Indie późno, czyli w wieku 18 lat i doszedł do perfekcji nadzwyczaj szybko. W dorosłym życiu był miedzy innymi dyrektorem muzycznym Indyjskiego Radia /odpowiednika naszej 1 i 2  razem/, ale rzucił to by propagować tradycyjną muzykę hinduską w kraju i na świecie. Szanował muzykę ponad wszystko, widział w niej język łączący narody i kultury. Kiedyś został zaproszony na party u jednego z największych Maharadzów i kiedy goście potraktowali koncert jako dodatek do kotleta /sojowego oczywiście/ , przerwał i zarządził aby usiedli, przerwali jedzenie i słuchali, a nie żuli, gadali i pili. inny muzyk zostałby wyrzucony od razu, ale nie on! Skoro Mistrz tak kazał to tak się stało, a sam Maharaja zaganiał osobiście ważnych gości do zajęcia miejsc..
Innym razem, kiedy grał na Woodstock, niezorientowany konfenansjer po jego występie powiedział "skoro tak Wam się podobało strojenie instrumentów to teraz wystąpi...." Ravi sam zresztą później powtarzał to po strojeniu instrumentów, wywołując salwy śmiechu.
Kiedy grał w Royal Albert Hall, zarządał aby koncert odbywał się w ciszy i spokoju oraz aby rozpoczynał się nadzwyczaj punktualnie, co dla Anglików było zrozumiałe, a spowodowało oburzenie i absencję miejscowych hindusów, nieprzyzwyczajonych do punktualności bez przedziału "plus/minus godzina". To oni powiedzieli, że Ravi westernizuje hinduską muzykę i nie chodziło wcale o granie pod tak zwaną publikę, ale o punktualność.
Ravi nauczył gry na sitarze Georga Harrisona z zespołu The Beatles i nie tylko.
Na Wodstock nie podobało mu się, że muzycy niszczą swoje instrumenty tak jak Jimy Hendrix, to nie mieściło się w jego pojęciu kultury jako hindusa, muzyka i przede wszystkim w jego osobistym stosunku do muzyki. Sri Sri /Mistrz, wielki, Sir/ nie żyje ale muzyka nadal gra.