"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


sobota, 31 lipca 2010

Za rozmowę

Dziękuję i w prezencie:
Que me nutrit, me destruit"
http://www.youtube.com/watch?v=WiuorrXsngM

piątek, 30 lipca 2010

Znalazłem

Ponad 12 lat szukałem kto to śpiewa. Po raz pierwszy usłyszałem tę płytę w Maroku w miejscowości Esuwaira na placu, siedząc przy kawie o le i patrząc na kobiety rozmawiające na schodach meczetu. Tak mocno piosenki wryły mi się w pamięć, że odkupiłem kasetę od kelnera. tak, tak prawdziwą kasetę magnetofonową. Po latach przegrałem ja na CD, a potem zaczęła szumieć i przeskakiwać, ale słowa i rytm był w sercu. Dzisiaj rano włączyłem African na jednym z portali i uderzyła mnie fala gorąca.
Utwór najbardziej poetycki:
Utwór najważniejszy, ten który za mną chodził przez cały ten czas:

Prosta kalkulacja

Jeśli o 22.30 ugotujecie pół kilograma bobu to ile zjecie do 23.30? Hm, a jeśli ugotujecie 1kg to ile zjecie? No właśnie, nigdy nie gotujcie 1 kg bobu przed snem. Zwariowałem, zjadłem wszystko i wylizałem talerz. Z powodu nadchodzącego tygodnia i jednego z najważniejszych  odlotów w moim zyciu, jem kompulsywnie. Cóż to takiego? Otóż pies mojej warszawskiej Cioci na mój widok najpierw szczeka, potem biegnie do miski, obejmuje ją przednimi łapami i je, je, je aż zje całość lub uspokoi się. Mam to samo, zjadłbym całość żeby się uspokoić.

czwartek, 29 lipca 2010

Sponsor

Wczoraj na premierze "Miasta ruin", które uważam, że musicie zobaczyć po 1 sierpnia w Muzeum Powstania Warszawskiego, głos zabrał sponsor. Nie wzbudziło to aplauzu, nawet lekko wyczuwalną niechęć. Pan Prezes wstał i powiedział "Cytując w tym miejscu klasyków, uważam, że sponsor powinien wykorzystać dana mu niesamowita możliwość (sala prawie zaczęła warczeć)... i siedzieć cicho, pozwalając aby jego mikry wkład nie niweczył pracy twórców", co się działo, sala klaskała naprawdę szczerze i mocno. Nawet jeśli to figura retoryczna to mi się podoba i już. A kalendarz wskazuje już -7 i powoli zmierza do -6, to też mi się podoba.

Przerwa

Moi drodzy, szanowani, nieliczni czytelnicy. Mam chwilowo wstrzymana akcje serca. Oczywiście EKG wskazuje na to, że żyć będę latami i w dobrym zdrowiu. Przeprosić chciałem tylko za nieterminowe uzupełnianie blog-a albowiem pisuje na zupełnie innym, blogu życia gdzie skupiam uwagę i pasję twórczą. Cieszę się, że u Was wszystko dobrze, ze ktoś ma dom nad rzeką, ktoś podróżuje a ktoś śpiewa i czyta moje trzy po trzy. Mam w głowie nowe posty i nowe dulszczyzny. Mam wspaniały temat rzekę, czyli Warszawę z jej złym, nieprawdziwym wizerunkiem, fantastyczną załogą w pracy i widokiem z okna na Pałac Kultury. Mam na horyzoncie śliczny widok w ...... i pociąg do Poznania o ......, kiedyś opowiem lub taktycznie pominę te tematy. Trzymajcie za mnie kciuki, przesyłajcie słowa wsparcia, są potrzebne. Szczególne podziękowania dla ..... za nie dawanie nadziei na kredyt.

poniedziałek, 5 lipca 2010

Wojownik Światła

Moja koleżanka (ta od wieczoru wyborczego), ma pełną lodówkę i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby ta lodówka nie była pełna... światła!!! Otwierasz pełna aż w oczy razi!!! Zamykasz, blacout.  Jestem pod wrażeniem, światło jest równomiernie rozłożone na wszystkich półkach, owalnie wypełnia miejsca na jajka, płasko leży w pudełku po żółtym serze i ma zielonkawy poblask tam gdzie była sałata. Mieni się barwą burgunda i Chardonnay na stojaku do wina. Gęsto ściele się nad pustym opakowaniem po śledziach i smużkami skrzy się w pojemniku na pomarańcza, jabłka i mandarynki, Nawet we wzorze przypomina arabskiego gina tam gdzie na talerzu pyszniły się oliwki z humusem. Smakowite to światło, coś na śniadanie i na wspólny grzeszny wieczór przy świecach. 
Przypomniał mi się dowcip Czeczota. Nad morzem stoi rozwichrzony facet. Podpis "Czesław był zdziwiony, po raz pierwszy w swoim życiu widział Morze", a w drugiej linijce: "Morze też było zdziwione, po raz pierwszy w swoim życiu widziało Czesława!!!". Lodówka też się dziwi dlaczego jeszcze ktoś do niej zagląda? Może to element terapii szokowej? "Nie po oczach!!! No nie po oczach!!!". Koleżanka pokazuje z dumą kostkę masła w  zamrażalniku, ale co?, Aaa ma imię, no to gratuluję! jak Ciebie nie lubić?