"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


wtorek, 21 września 2010

U pay peanuts, U get monkeys.

Tytuł posta to hasło mojej znajomej, którą praca satysfakcjonuje, ale płaca już NIE!!! Na co dzień chadza w podartych spodniach i tłumaczy ten fakt modą, tymczasem wiemy z  dobrze poinformowanych źródeł zbliżonych do mediów i papugujących informacje, że boi się zapytać szefa o podwyżkę. Ostatnio nie ma już nawet na myjnie samochodową!!! Ma cały czarny samochód, wyobrażacie to sobie?
Zdjęcie, natomiast jest autorstwa Gosi Markowskiej z zastrzeżeniem wszelkich praw autorskich. Wykonane zostało w autobusie linii 520 na przystanku przed kinem Femina.




wtorek, 14 września 2010

Chińskie zakazy



Tym razem o czasach sprzed Olimpiady w Pekinie, ale obiecuje wrócić do pierwszego Cesarza, jego armii i dworskich kłamstw. Otóż przed olimpiadą poproszono Chińczyków o lekkie zmodyfikowanie swoich zwyczajów. To co władze eufemistycznie nazwały lekkim, dla przeciętnego obywatela Państwa Środka, było jawnym świętokradztwem, zamachem na tradycję i kulturę. 

  • po pierwsze: nie wychodzić po pracy na ulice miast i główne arterie w piżamach. Jak to! Jak to nie wolno nam po pracy jak normalni ludzie przebrać się w jedwabne podomki, bawełniane spodnie i poczłapać w hotelowych kapciach od kuzyna do Pana Wu na Magonga? To niby co mamy robić siedzieć w domach i czekać na pierwsze medale i ostatnie samoloty wywożące kibiców do domu forever by by! To nedorzeczne, przecież piżama nie jest obrazą, jest wyrazem zaufania, gościnności, lekkim nonszalanckim luzem w stylu smart cashual. Ok, nie to nie - będziemy chodzili w szlafrokach, to trochę zbyt eleganckie, ale wytrzymamy.
  • po drugie: nie pluć! Może jeszcze nie mlaskać, nie zostawiać kosteczek o od kurczaka na stole i nie jeść gotowanych kaczych pazurków. To może w ogóle lepiej zaczniemy jeść widelcami i przestaniemy przeciągać się przy stołach i głośno bekać. przestaniemy upijac sie i śpiewać rewolucyjne pieśni. Jak tak dalej pójdzie to zlikwidują karooke.
  • po trzecie: usunąć z menu restauracji: psy, koty, i inne smakołyki. Niewyobrażalny cios w gastronomię. tragedia na poziomie zakazu schabowego z kapustą. Oczywiscie wielu z nas pod presją rządu i w obawie o konsekwencje zmieni karty dań, ale my prawdziwa ludność Han - nigdy
Suplement: przed Olimpiadą z karty dań ośmiuset restauracji zniknęło wszystko to co moze doprowadzić do konfliktów i niepotrzebnych niesnasek. Sukces? Nie do końca, w samym Pekinie jest kilkanaście tysiecy restauracji, jadłodajnii, barów, stolików na targach i obnośnych karmicieli. Reszta o zakazie czy jak nazwał to rzaąd nie słyszała lub słyszeć nie zamierzała. Smacznego Hau hau!

poniedziałek, 13 września 2010

Czyste piękno.

Moi Drodzy Czytelnicy, dementuję, nie zakochałem się, nie zadurzyłem, po prostu prezentuję Wam wiersz, który jest dla mnie kwintesencją uczuć  i pragnień:


Cudowne pomnę oka mgnienie,
Harmonią tknięty wzrok i słuch;
Zjawiłaś się jak przywidzenie,
Czystego piękna lotny duch.

Śród melancholii, śród udręki,

Śród krzątaniny płonnych dni,

Twojego głosu tkliwe dźwięki


I twarz niebiańska mi się śni.
Lecz idą lata, burz porywem
Najsłodszych marzeń płosząc rój.

I zaponiałem dźwięki tkliwe,

I zniknął widok miły twój.


I w głuszy, w mroku zniewolenia

Leniwie czas znosiłem zły -

Dni bez miłości, bez natchnienia,

Bez bóstwa - ach, bez jednej łzy.

Aż wtem - jak duszy przebudzenie,

Harmonią tknięty wzrok i słuch:

Znów się zjawiłaś - przywidzenie,

Czystego piękna lotny duch.

I rośnie w sercu upojenie,
I w zmartwychwstałym znowu drży
Jak dawniej miłość i natchnienie,
I bóstwo żyje w nim, i łzy.
(Aleksander Puszkin do Anny Kern na pożegnanie)

czwartek, 2 września 2010

Japończyk

Dużo napisano w wielu miejscach o Japończykach, o Japonii, o zwyczajach i kulturze, a wiec i ja dorzucę swoje trzy grosze do tego sake. Moja znajoma pracująca w Krakowie w recepcji 4* hotelu opowiadała, że przewodnik wycieczki Japończyków nigdy nie rezerwuje dla siebie pokoju na tym samym piętrze. Gdyby tak zrobił, goście odebrali by to jako wyraz braku szacunku i arogancję. Japończycy w większości rezerwują pokoje z dwoma łóżkami na jedną osobę. Nie tak jak ja, żeby na drugim łóżku zrobić bałagan i przez pół nocy zmieniać je, zastanawiając się na którym śpi mi się lepiej. Japończycy na drugim łóżku stawiają portret męża, żony, dzieci. Nie wierzycie, podam adres hotelu. Zresztą koleżanka jest przygotowana również na inne niedogodności. Po wyrwanych trzech pod rząd prysznicach, dyrekcja przygotowała specjalną, rysunkową instrukcję jak odkręcić wodę. Po latach doświadczeń wiedzą również, że pokój bez wanny jest dla Japończyka nie do zaakceptowania. Moja znajoma Michiko z Tokio, skwitowała to krótko "Jesteśmy kulturą wannową i już". Michiko nawet przez telefon ze swoim Dziadkiem rozmawiała stojąc wyprostowana jak struna, słowa Dziadka potwierdzała HAI! i lekko się kłaniała. Dopiero kiedy skończyła rozmowę usiadła z nami do lunchu. Nie sądzę żeby w obrębie jej świadomości i alfabetu pojęciowego było popularne wśród nastolatek odezwanie do Rodzica "No weź się Ojciec!!!" A teraz najlepsze. Pewien przewodnik z polski miał pod opieką grupę biznesmenów z ich szefem Panem Masu. Przewodnik chciał być szczególnie usłużny, pomawiał, spieszył z informacją, uśmiechał się, kłaniał i opowiadał o mijanych zabytkach. Panu Masu przez dwa dni nie drgnął najdrobniejszy muskuł na twarzy. Kiedy wszyscy zaczęli zastanawiać się czy to może botox, Pan Masu powiedział dnia trzeciego:  "DO NOT TOK TO ME DIRECTLY" i zamilkł do końca wyjazdu! Tak, ale czego spodziewać się po nacji, która za dowcip uważa zbitek słów Hokkaido? Okkaido!!! (drugie to takie gu gu gu, jak u dzieci), brzuch sobie oberwę!!!

środa, 1 września 2010

Stewardesa

Nade mną mieszka stewardesa. Skąd to wiem? Otóż opowiedziała mi o tym żona  Pana J., ale bez szczegółów. Mrugnęła niby okiem, że bywa zabawnie i ciekawie. No i jest, nawet bardzo tylko nie dla mnie. . Kiedy "zalatana" sąsiadka wraca to zaczyna się rytuał. Po pierwsze szarpie się, jak z pitbulem o kabanosa,  na klatce schodowej z walizką wielkości szafy trzydrzwiowej z lustrem. Jakby płaciła nadbagaż to by, jak ludzie, miała 15 kg głównego i podręczy, który wygląda na 7 a waży 16 kg. Po drugie trzaska drzwiami, Kobieto to nie Airbus w EasyJet-e ani Air Egipt z przelotem długości Drogi Mlecznej. Po trzecie zaczyna sprzątać. Najpierw szura szczotką, potem włącza odkurzacz. Dźwięk baletu z rurą przypomina pogoń za wiewiórkami w jesiennym lesie. To tu, to tam, pod szafę i na półce. Zmywa, przesuwa coś, nie wiem co? Wyrzuca butelki do zsypu, a mieszka na szóstym piętrze. Jest napisane "Nie wyrzucać szkła", no tak, ale jest też napis "Nie suszyć bielizny na balkonie", przecież ja nie mam balkonu! Włącza muzykę i tu pogłębia się moja niechęć bo z reguły jest to Radio Złote coś tam i tupie do rytmu. potem, po kilku godzinach, moje piętro cichutko mija winda, otwierają się drzwi sąsiadki i zaczyna się miłosny taniec dwóch ciał, dziki sex, kochanie się - cokolwiek. Nie ważne, ale odkurzacz był mniej hałaśliwy. Puszczam wtedy muzykę, Muzykę, MUZYKĘ!!! Ile ona oktaw potrafi wyciągnąć w jednym dźwięku? Szkoda, że nie myślała o karierze w operze, albo o sprawdzaniu wytrzymałości żarówek. Szkoda, że nie myśli o sąsiadach, albo o innym mieszkaniu, na przykład na Okęciu. Tam i tak mają dość głośno, a więc jeszcze jeden Dreamliner w bloku nie zwróciłby niczyjej uwagi. Poza tym do pracy bliżej.  Czy można wygłuszyć sufit? Wszystko to byłoby ludzkie i w miarę normalne, ale nie o trzeciej w nocy kiedy ląduje KLM z Singapuru lub o 5.30 po przylocie BA z Denver. Najbardziej po całym tym seksie mnie irytuje, że nie rozwozi drinków i zapalonych papierosów!!!