"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


środa, 1 września 2010

Stewardesa

Nade mną mieszka stewardesa. Skąd to wiem? Otóż opowiedziała mi o tym żona  Pana J., ale bez szczegółów. Mrugnęła niby okiem, że bywa zabawnie i ciekawie. No i jest, nawet bardzo tylko nie dla mnie. . Kiedy "zalatana" sąsiadka wraca to zaczyna się rytuał. Po pierwsze szarpie się, jak z pitbulem o kabanosa,  na klatce schodowej z walizką wielkości szafy trzydrzwiowej z lustrem. Jakby płaciła nadbagaż to by, jak ludzie, miała 15 kg głównego i podręczy, który wygląda na 7 a waży 16 kg. Po drugie trzaska drzwiami, Kobieto to nie Airbus w EasyJet-e ani Air Egipt z przelotem długości Drogi Mlecznej. Po trzecie zaczyna sprzątać. Najpierw szura szczotką, potem włącza odkurzacz. Dźwięk baletu z rurą przypomina pogoń za wiewiórkami w jesiennym lesie. To tu, to tam, pod szafę i na półce. Zmywa, przesuwa coś, nie wiem co? Wyrzuca butelki do zsypu, a mieszka na szóstym piętrze. Jest napisane "Nie wyrzucać szkła", no tak, ale jest też napis "Nie suszyć bielizny na balkonie", przecież ja nie mam balkonu! Włącza muzykę i tu pogłębia się moja niechęć bo z reguły jest to Radio Złote coś tam i tupie do rytmu. potem, po kilku godzinach, moje piętro cichutko mija winda, otwierają się drzwi sąsiadki i zaczyna się miłosny taniec dwóch ciał, dziki sex, kochanie się - cokolwiek. Nie ważne, ale odkurzacz był mniej hałaśliwy. Puszczam wtedy muzykę, Muzykę, MUZYKĘ!!! Ile ona oktaw potrafi wyciągnąć w jednym dźwięku? Szkoda, że nie myślała o karierze w operze, albo o sprawdzaniu wytrzymałości żarówek. Szkoda, że nie myśli o sąsiadach, albo o innym mieszkaniu, na przykład na Okęciu. Tam i tak mają dość głośno, a więc jeszcze jeden Dreamliner w bloku nie zwróciłby niczyjej uwagi. Poza tym do pracy bliżej.  Czy można wygłuszyć sufit? Wszystko to byłoby ludzkie i w miarę normalne, ale nie o trzeciej w nocy kiedy ląduje KLM z Singapuru lub o 5.30 po przylocie BA z Denver. Najbardziej po całym tym seksie mnie irytuje, że nie rozwozi drinków i zapalonych papierosów!!!

7 komentarzy:

  1. Widać, po podniebnych lotach ma ochotę na przyziemne sprawy i to nie ważne w jakiej formie:):):) Radzę przygotować sobie wcześniej rzeczonego drinka i papierosa. Być może nie uchronią od hałasu ale złagodzą ból:)

    OdpowiedzUsuń
  2. hahah:) uśmiałam się jak norka!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. stewardessa jest babą przez prawdziwe B a nie jakąs panćią ma racje dziewczyna a na hałas najlepsze są stopery

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja miałam sąsiada, którego podejrzewałam o nawracanie zbłąkanych duszyczek (co nie było głupie, zważywszy że naprzeciwko naszej kamienicy stał kościół i gimnazjum nazaretanek), bo w godzinach wieczornych, nocnych i porannych słychać było zza ściany damskie jęki „O Boże”. Hmm, a tak swoją drogą, to trochę zazdrościłam tak 3 razy jednej nocy… No ale wracając do wpisu na tym blogu – nie wiem dlaczego mężczyźni mają taką awersję do wokalności przy zaspokajaniu tej jednej potrzeby fizjologicznej. Taki brak „krępacji” tylko powinien sugerować, że kobieta nie ukrywa się ze swoimi odczuciami, że nie daje się zastraszyć mieszczańskim konwenansom i - co za tym być może idzie - jest otwarta na ciekawe nowe doznania. Znałam pewnego osobnika męskiego, który zastosował poduszkę w celach uciszenia miłosnych jęków partnerki podczas pobytu na kwaterze w Zakopanem. No comment! Mnie osobiście nie przeszkadza słyszeć, że komuś „jest dobrze”, choć oczywiście w okresie posuchy może to wywoływać pewną frustrację - ale żyjemy już w tak oświeconych czasach, że każda moderna kobieta ma odpowiednie zabawki rozładowaniu tejże służące. Czyżby mężczyźni wciąż wierzyli w bujdy o ślepnięciu? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Drogie Panie, ja też jestem za im głośniej tym milej. Uwielbiam wokal i to wielooktawowy!!! Nie zazdroszczę, po prostu się cieszę!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja tak o rannej godzinie odkryłam kompromis – może zwyczajnie chatka gdzieś w dżungli, byleby zasięg był i wireless. I Wilk syty (który Kapturka chętnie zje), bo odgłosy Tarzana sam będzie mógł wydawać i Jane cał,a jako że tam okrzyki wszelkiego rodzaju, szczególnie te z religijnych to tylko ucieszą misjonarzy, którzy pomyślą że tu już nawracać nikogo nie trzeba i czas innymi niewiernymi Pigmejami się zająć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kobiecy orgazm w przeciwieństwie do męskiego to implozja. Nie wiem jak można krzyczeć do środka, zbierając energię. No chyba, ze nie ma prawdziwego powodu do krzyku ;)

    OdpowiedzUsuń