"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


wtorek, 21 września 2010

U pay peanuts, U get monkeys.

Tytuł posta to hasło mojej znajomej, którą praca satysfakcjonuje, ale płaca już NIE!!! Na co dzień chadza w podartych spodniach i tłumaczy ten fakt modą, tymczasem wiemy z  dobrze poinformowanych źródeł zbliżonych do mediów i papugujących informacje, że boi się zapytać szefa o podwyżkę. Ostatnio nie ma już nawet na myjnie samochodową!!! Ma cały czarny samochód, wyobrażacie to sobie?
Zdjęcie, natomiast jest autorstwa Gosi Markowskiej z zastrzeżeniem wszelkich praw autorskich. Wykonane zostało w autobusie linii 520 na przystanku przed kinem Femina.




1 komentarz:

  1. No cóż, smutna prawda jest taka, że na satysfakcjonującą pracę dla przyjemności mogą sobie pozwolić tylko ci urodzeni w czepku i ze srebrną łyżeczką w ustach (kondolencje dla mamusi, by the way, za wydanie takiej progenitury). Reszta z nas, ludzików-szaraczków, potrzebuje wymysłu Fenicjan do opłacania przyziemnych nieprzyjemności (czyt. rachunków) i do pozwolenia sobie na różne przyjemności. Marzy mi się system „każdemu według potrzeb”, ale historia i Orwellowskie zwierzątka folwarczne wyraźnie wskazują, że to nie działa. Cóż pozostaje? Lotto albo bogate zamążpójście/ożenek (od podpisania intercyzy możemy się wykręcić analfabetyzmem, dysleksją lub - w ostateczności - przez złamanie sobie ręki, bo czymże jest taki drobny ból wobec życia w dostatku). Ewentualnie można zastosować swój własny plan emerytalny jak łebska Nana u Zoli, tylko nie każdy ma warunki biologiczno anatomiczne by pracować w tym fachu co ona.

    OdpowiedzUsuń