"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


czwartek, 2 września 2010

Japończyk

Dużo napisano w wielu miejscach o Japończykach, o Japonii, o zwyczajach i kulturze, a wiec i ja dorzucę swoje trzy grosze do tego sake. Moja znajoma pracująca w Krakowie w recepcji 4* hotelu opowiadała, że przewodnik wycieczki Japończyków nigdy nie rezerwuje dla siebie pokoju na tym samym piętrze. Gdyby tak zrobił, goście odebrali by to jako wyraz braku szacunku i arogancję. Japończycy w większości rezerwują pokoje z dwoma łóżkami na jedną osobę. Nie tak jak ja, żeby na drugim łóżku zrobić bałagan i przez pół nocy zmieniać je, zastanawiając się na którym śpi mi się lepiej. Japończycy na drugim łóżku stawiają portret męża, żony, dzieci. Nie wierzycie, podam adres hotelu. Zresztą koleżanka jest przygotowana również na inne niedogodności. Po wyrwanych trzech pod rząd prysznicach, dyrekcja przygotowała specjalną, rysunkową instrukcję jak odkręcić wodę. Po latach doświadczeń wiedzą również, że pokój bez wanny jest dla Japończyka nie do zaakceptowania. Moja znajoma Michiko z Tokio, skwitowała to krótko "Jesteśmy kulturą wannową i już". Michiko nawet przez telefon ze swoim Dziadkiem rozmawiała stojąc wyprostowana jak struna, słowa Dziadka potwierdzała HAI! i lekko się kłaniała. Dopiero kiedy skończyła rozmowę usiadła z nami do lunchu. Nie sądzę żeby w obrębie jej świadomości i alfabetu pojęciowego było popularne wśród nastolatek odezwanie do Rodzica "No weź się Ojciec!!!" A teraz najlepsze. Pewien przewodnik z polski miał pod opieką grupę biznesmenów z ich szefem Panem Masu. Przewodnik chciał być szczególnie usłużny, pomawiał, spieszył z informacją, uśmiechał się, kłaniał i opowiadał o mijanych zabytkach. Panu Masu przez dwa dni nie drgnął najdrobniejszy muskuł na twarzy. Kiedy wszyscy zaczęli zastanawiać się czy to może botox, Pan Masu powiedział dnia trzeciego:  "DO NOT TOK TO ME DIRECTLY" i zamilkł do końca wyjazdu! Tak, ale czego spodziewać się po nacji, która za dowcip uważa zbitek słów Hokkaido? Okkaido!!! (drugie to takie gu gu gu, jak u dzieci), brzuch sobie oberwę!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz