wtorek, 8 marca 2011
Litewski ślusarz serc
Otóż dzisiaj jest 8 marca, Dzień Kobiet, międzynarodowy zresztą (sic!). Po ulicach i w metrze włóczą się bandy „mężczyzn” ze „zdechłymi” tulipanami i pseudo bukietami. Cukiernie sprzedają słodkości, a hektolitry może nie-bardzo-taniego, ale też nie-za-drogiego wina płyną i płynąć będą cały wieczór. Ja zabieram Was, po raz drugi dzisiaj, na Litwę. Proponuję zmianę, jeśli nie miejsca, to choćby klimatu. Przez Wilno płynie mała rzeczka, zwana Wilejką, a na niej jest most. Nic w tym szczególnego, gdyby nie upodobanie do tegoż Mostu i tej rzeczki zakochanych. Jak każe miejscowy zwyczaj, pary kupują kłódkę, grawerują na niej wspólnie swoje imiona, zapinają ją na poręczy mostu, a klucz wspólnie wyrzucają za siebie. Wyrzucają jak minione, samotne lata zycia bez siebie. Most tonie dosłownie w mniejszych, większych i całkiem sporych wyrazach "związania" się na zawsze. Już prawie brakuje wolnych miejsc na tym miłości padole. Ech! Cóż dodać? Tu pora na zupełnie inna puentę, a co jeśli związek się nie udaje, kończy, wygasa? Otóż nie zaobserwowano samotnych mężczyzn w woderach błądzących nocą w nurcie rwącej rzeki. Nie widziano również kobiet z patykami, kijami i drągami próbujących wydobyć ten jeden... klucz z pomiędzy otoczaków na dnie Wilejki. Co więc dzieje się, albo co nie dzieje się? Łatwo oczywiście o pomysł na biznes:
"ŚLUSARZ ROZWODZICIEL", ze sloganem nad drzwiami: "Kończę związki! Szybko, sprawnie, bez śladu i "rozwodzenia się" - jeśli wola Wasza i potrzeba taka to zakład posiada gumówkę i palnik acetylenowy", "rozkuwanie kowalskie płatne dodatkowo!"
Myślę, że tak naprawdę dzieje się coś innego. Otóż Mrożek powiedział kiedyś: "Kochałem Panią, nienawidziłem Pani, a teraz zrobię rzecz najstraszniejszą - ZAPOMNĘ O PANI!!!". Wiec może te tulipany i desery mają sens? Nie wiem, nie zastanawiam się nad tym! Czytam Mrożka i popijam winem, czerwonym oczywiście!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
dzięki :)
OdpowiedzUsuńNo cóż, to zależy co się preferuje: czy czytanie samotnie Mrożka i picie do lustra nawet najlepszego wina, czy coś innego...
OdpowiedzUsuńDoświadczenie uczy, że ślusarz jest niepotrzebny (jedyny wyjątek: rozkucie pasa cnoty, jak wiemy z jednej komedii!) Gdy Miłość umiera – także nie u nas, ale u Tej Drugiej Osoby – grzebiemy ją jak Kościół w Polsce rządzący przykazuje: 6 feet under. I mamy nadzieję, że nie powstanie na modłę zombie. Więc kłódka niech sobie wisi na moście i rdzewieje (w przeciwieństwie do przysłowiowej pierwszej miłości, która nigdy) – nie będziemy jej szukać czy usuwać, bo po odpowiednim czasie sama zamieni się w czerwony pył. A dopóki wisi, jest świadectwem naszej szlachetności uczuć i otwartości serca, niezależnie od faktu że osoba do której były skierowane okazała się być centymetr nad poziomem mułu rzecznego pod tym mostkiem.
jw :):) a co do kluczyków to nawet mam jeden w swojej kolekcji pamiątek, co prawda nie od kłódki a od skasowanej mazdy, ale za to od prawdziwego Litwina z Wilna!/ale to historia z inną puentą.x.
OdpowiedzUsuńTakie kłódeczki zakochanych na moście są też bliżej - we Wrocławiu :-)
OdpowiedzUsuńIga