"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


niedziela, 8 sierpnia 2010

Klamka zapadła

Żyję w bałaganie, książki porozrzucane na podłodze, na biurku sterta wszystkiego, otoczenie wyględa jak po wybuchu petardy w zupie jarzynowej. Co sie stało? Dwa dni temu w czase silnej burzy naderwało sie okno biurowe. Byłem akurat poza biurem. Woda już "wdarłaby się" do środka gdyby nie dzielne kolezanki i koledzy z 5*, którzy robiąc barykadę z szafki i monitora umieścili okno na właściwym miejscu i zakleili je następnie szeroką taśmą pakową. Jak gustownie to zrobili! Taki delikatny art deco-wski wzorek, ale skutecznie. Dzisiaj ma pojawić się serwis, już się boję. 
Naprawiacze biurowi dzielą sie na dwie kategorie:
Pan Janek vel "Złota Rączka" jest ok, trochę po 60 roku życia, pachnący Przemysławką lub inną odmianą Brutala. Zaczesany na lwa, w butonierce ekstra mocna bez filtra. Kibic Legii i znawca polityki na poziomie "ja bym ich wszystkich do oczyszczania miasta wysłał". Pan Janek flirtuje z księgową, a jak jej nie ma to mogą być w ostateczności młodsze. Chętnie wydałby córkę za któregoś z kolegów (ja jestem zajęty), a synowi załatwił u nas posadę dyrektora. W końcu chłop ma 28 lat i już w magazynie pracował. Ogólnie łatwo przyswajalny, potrafi coś zrobić czasem nawet jego koncepcja wytrzymuje walkę z czasem. 
Pan Henio vel "Czerwony Nos", nigdy nie wiesz kiedy sięgnie, nawet jeśli odpisuje na sms że już jedzie to nie wiesz czy po drodze nie "dojedzie" do drugiej butelki, Pan Henio zna się na robocie tylko czas i stres go wykończyły. Niestety jest trudno przyswajalny, nieterminowy, ma zapach rodem ze zbyt długo zamkniętego baru z piwem. Jak dostanie od szefa bonus to szukaj wiatru w polu. Jak czeka na wypłatę to 12 godzin pracuje. Lepiej kupić mu materiały niż wysłać z zaliczką do sklepu - wiadomo dlaczego. Jak dwa lata temu zabił aluminiową skrzynkę dwoma gwoździami i podkleił to wszystko kropelką to ni huhu. Problem w tym, że to był hydrant i strażakowi to się nie spodobało. Ba strażak oszalał z "radości", na poziomie mandatu za 300 zł, ale koleżanki zamieniły to na czekoladki z Madery, dwa małe tukany z drewna dla dzieci i szalik FC Barcelona z moich zapasów. Jakoś się udało. Ufff!!!

Nigdy nie wiemy, który przyjdzie, to słodka tajemnica administracji. Równie dobrze można obstawiać zmianę świateł na rondzie pod Pałacem, o tym już pisałem. Nadal na wspomnienie robi mi się gorąco.
Ad rem, na zewnątrz piękna biurowa pogoda, lekki wiatr, pochmurno, aż chce się skoncentrować, otworzyć okno, wyłączyć klimatyzację i zaczerpnąć świeżego, ołowianego powietrza, Patrząc w monitor komputera, sięgam lewą ręką za siebie, do okna. Dłoń przenika powietrze i zsuwa się gładko w dół nie dotykając nawet sugestii czegoś co można by nazwać otwieraczem. Odwracam wzrok, przecieram oczy, eee co sie stało? Gdzie jest klamka? Okazuje się, że konsekwencją naprawy było zamknięcie okna, jak to sie kiedyś mówiło o niektórych miejscach "na głucho", klamka została zabrana i już. No ładny piec, nic nie zrobię trzeba siedzieć na przewodnikach, rozgarniać papiery i wydobywać spod nich inne papiery. Na szczęście wyprowadzamy się już wkrótce do 2 x większego biura z ogrodem i kuchnią.

3 komentarze:

  1. A, że też tak doprecyzuję- zajęty jesteś tylko jeśli chodzi o córkę Pana Janka czy w ogóle? Bo jeśli ta druga opcja to w imieniu większości przedstawicielek kobiet- jestem zasmucona...
    A co do przeprowadzki- aż czekam na relację co się będzie działo w tym waszym ogrodzie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tylko jeśli chodzi o córkę Pana Janka, a w ogóle to mam głowę pełna marzeń i wyzwań. Nie smuć sie w imieniu płci pięknej, jeśli wejdę w związek to natychmiast od rana z pracowego komputera kliknę opcję "w związku" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nooo to już mi lepiej ;-)

    OdpowiedzUsuń