"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


piątek, 20 sierpnia 2010

Wieżowiec i teraźniejsi zmarli w naszym życiu

W niektórych kulturach o zmarłych członkach rodziny mówi się w czasie  teraźniejszym. Na przykład ludność Han, będąca główną grupą etniczną zamieszkującą Chiny, mówi w ten sposób aż do siódmego pokolenia po śmierci. Dopiero gdy rodzi się kolejne, ósme pokolenie, rodzina uznaje stan śmierci za faktycznie i przede wszystkim duchowo dokonany. Wtedy oficjalnie zaczyna mówić się o zmarłym w czasie przeszłym. Szacunek do przodków jest tak ogromny, ze nikt nie odważyłby się zrobić inaczej. Ich imiona umieszcza się wykaligrafowane na tabliczkach we wschodnim rogu domu. Kierunek jest nie bez znaczenia, na wschodzie jak głosi chińska tradycja, gdzieś daleko jest kraina szczęśliwości, do której oni odeszli, a my zmierzamy.
W Singapore, w jednej z najdroższych dzielnic, stoi pusty apartamentowiec. Ponad dwadzieścia pięć lat temu, jeden z europejskich developerów postanowił na dziwnie tanio kupionej działce wybudować budynek i dobrze na nim zarobić. Po zakończeniu inwestycji, pomimo sprawnej kampanii reklamowej, nikt nie chciał wynająć ani "złamanego" metra kwadratowego. Dopiero przypadkowa rozmowa developera z jego chińskim kierowcą ujawniła straszną prawdę. Działka była tania bo wiele lat wcześniej był w tym miejscu cmentarz. Żaden chińczyk nie naruszy spokoju zmarłych, nie postawi stopy na grobie, nawet jeśli miałoby to być kilka lub kilkanaście  pięter ponad grobem. Był jeszcze epilog z Mistrzem Feng shui, ktory to zawsze odwiedza nowe mieszkanie chińczyka przed wprowadzeniem się, wygania złe duchy, przeprasza dobre i ...wydaje stosowny certyfikat, ale i on nie pomógł.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz