"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


czwartek, 19 sierpnia 2010

Drzewa zmarłych dzieci

Rodzice zmarłego dziecka są najsmutniejszymi ludżmi na świecie. Rozpacz wyrażona w krzyku czy w milczeniu, w stuporze opuszczonych ramion i skuleniu ciała, jest  niepomierna. Nawet pisząc to nie potrafię robić tego spokojnie. Ból nie miesci się w głowie. Kiedy kieruję samochodem z dziećmi jakichkolwiek ludzi, ale najczęściej mi znajomych, moja ostrożnośc i zapobiegliwość sięga granic. Wiozłem kiedyś rodzeństwo, jedyne dzieci cenionego przeze mnie małżeństwa. Ostatnio przed głosowaniem prezydenckim, było jeszcze trudniej. (... wycinek prywatny...). Wszystko wydawało się takie wesołe, słoneczne, obiadowo-radosne.  A jednak myśl o czymkolwiek złym co mogłoby się przydarzyć na drodze, była straszna.
Ad rem, w Indonezji na wyspie Sulawesi wśród już opisywanego plemienia  Tana Toraja, jest zwyczaj pochówku dzieci w grobach wydrążonych w drzewie chlebowca. Z czasem drzewo zabliźnia się, ale nigdy nie do końca jak serca rodziców, którzy  wierzą, że dusze ich dzieci żyją i wzrastają w drzewie. Na zdjęciu jedno z takich drzew, uwierzcie lub nie, samo stanie pod nim jest doznaniem graniczącym z bólem wyrywanego serca. Nigdy nawet nie wysunąłem ręki w kierunku pnia, a przecież one tam są, miliony marzeń, uśmiechów, nie odbytych spacerów, nie nauczonych liter, nie zjedzonych obiadów i nie umytych przed snem zębów. Całe życie rodziców, więcej niż życie.

6 komentarzy:

  1. Życie nie zna ceny, tak głosi powiedzenie, a już z pewnością bezcenne jest życie tego niezwykłego rodzeństwa /szczególnie dla ich matki:) / Ładnie powiedziane, przybył mi jeszcze jeden tytuł, który sobie wysoko cenię:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdążyłeś przeczytać Anonimie, a teraz już ukryłem moje myśli pod płaszczem prywatności i odsłonię za czas jakiś. Dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś przeczytałam, że "Zmarli ciążą nie tyle z powodu nieobecności, ile z powodu tego, co - między nimi a nami - nie zostało powiedziane." Śmierć jest nieodłącznym elementem życia, czas leczy wszelkie rany i nie można bez kresu pogrążać się w bólu i zatracać we własnym cierpieniu, trzeba pogodzić się z losem, próbować odnaleźć szczęście i cieszyć się każdą chwilą, bo nie wiadomo, co nas może spotkać następnego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne, po prostu piękne. Poczułem się sprowokowany, więc napisze coś jeszcze o zmarłych.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzeci raz robię dzisiaj podejście żeby na spokojnie przeczytać to co napisałeś, ale nie udało mi się jeszcze ani raz bez łez.
    Nie ma dla człowieka chyba ani bardziej bolesnego niż strata dziecka.
    Ja straciłam, co prawda jeszcze nie narodzone, krótko mogłam się cieszyć tym, że będę je mieć, ale mimo wszystko... minęło już parę miesięcy a emocje i łzy nie odpuszczają. Ciężko jest się pozbierać po czymś takim. Więc nie potrafię sobie wyobrazić żalu i tego co czują ludzie, którym było dane poznać i mieć dzieci a potem je stracić.
    Ciężki temat, ale dobrze,że o tym piszesz. Samo życie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, że jesteś Anonimem na moim blogu, ale może na pilotradek@gmail.com ??? Zapraszam, nie wiem nawet co powiedzieć, nie potrafię.

    OdpowiedzUsuń