niedziela, 10 stycznia 2010
Ośmiornica na Zanzibarze
Zanzibar, Stone Town, miejsce urodzenia Freddiego Mercure. Po południu jadę na targ rybny. Już kiedyś wysiadam z
lokalnego środka transportu zwanego Dala-Dala
(rodzaj 9-osobowej Nyski cabrio), wiedziałem, że nie jest to miejsce turystyczne. Turysta ryby
je, a nie je ogląda! Smród, brud i wszechobecne wygłodniałe koty o oczach
pełnych nienawiści do handlarzy. Zapach jak po zamknięciu w słoju ze śledziami
nie "puści"mnie i mojego mózgu przez
kolejnych kilka godzin, a nawet dnia następnego. Chodzę między stoiskami nie wzbudzając najmniejszego zainteresowania. Z końca hali dobiegają
głuche, miarowe, uderzenia, coś jakby wbijanie gwoździ..?! Gdzieś w rogu
odkrywam parawan z ceraty w duże czarno białe romby - jakby kabina prysznicowa w hotelu robotniczym. Klęczący za nią sprzedawca,
któremu spod zasłony wystają stopy, wali kijem do krykieta w pęk związanych ośmiornic., Mam mdłości! Jego kolega
maceruje drugi pęczek ośmiornic w piasku, na prędce wymieszanym z wapnem i wysypanym na betonową posadzkę. Trudno jest zabić ośmiornicę, to przecież głowonóg w zasadzie trzeba jej w
całości rozbić system nerwowy, lub w przypadku większych sztuk dodatkowo jeszcze przenicować! Jak to zrobic?
Normalnie - wkłada się rękę między rogowe szczęki, aż po łokieć, chwyta od środka i wywraca ośmiornicę na na lewą
stronę ...
, a potem dla pewności tłucze i maceruje.Smacznego!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz