poniedziałek, 18 stycznia 2010
Kopalnia w sercu dzikiej Papui.
Dlaczego jest coraz mniej czasu na prawdziwą Papue? Na Papui swoją siedzibę ma jedna z największych na świecie kopalń złota i miedzi Freeport. Możliwe, że w momencie pisania tego tekstu, po planowanych fuzjach, nie jedna z największych, lecz największa! Wydobycie daje firmie 22 mld USD dochodu netto rocznie. Jest to największy podatnik rządu Indonezji i najbardziej tajemnicze miejsce prowincji Irian Jaya. Tereny przyznane kopalni to naturalne środowisko składające się z bagien, terenów wulkanicznych niejednokrotnie bogatych w endemiczna faunę i florę. Nikt nie wie, co dzieje się za płotem. Jego przekroczenie grozi śmiercią. W obawie o wykonanie zdjęć, nie wydaje się pozwoleń na wspinaczkę na Piramidę Carstenza i inne najwyższe szczyty, których zbocza należą już do tego prywatnego molocha. Kursy samolotów skrzętnie omijają tereny nad wyrobiskami. Na lotnisku wita wielki napis „Welcom of Freeport Mc Moran Copper Mine” i mały napis z nazwą lotniska i miejscowości. Narasta opór miejscowej ludności, która jest ewidentnie wykorzystywana i zdecydowanie gorzej opłacana. Zagraniczni pracownicy żyją w strzeżonych osiedlach. Mimo to dochodzi do napaści na autobusy dowożące do pracy. Papuascy separatyści walczą z ochroną kopalni, którą stanowią wyspecjalizowane firmy para-wojskowe podobnie jak w Iraku. Polityka i pieniądze mieszają się w jednym kotle. Specjaliści od PR-u budują szkoły i wykonują symulowane ruchy pro-społeczne. Wszystko to, aby ukryć niewyobrażalną dewastację środowiska, księżycowy krajobraz, brak zabezpieczeń, rdzewiejące złomowiska maszyn, których wartość nie jest nawet promilem dochodu kopalni. Tam nie zajrzymy. Raz po raz, w wyniku pomyłki przy procesie oczyszczania, rzeką Otakawa płyną ławice śniętych ryb i opalizujący kożuch. Freeport czuje się bezkarnie, ma w kieszeni wszystkich. Wszystkie partie od prawa do lewa są dotowane przez organizacje powiązane z kopalnią. Wynik wyborów w prowincji najpierw zna, jak przypuszczają organizacje międzynarodowe, Freeport (cóż za ironia w nazwie – sic!), a potem głosujący. Nie zajrzymy tam, ale pamiętajmy, że nie tylko inne planety są nieznane, często nie wiemy, co dzieje się kilka tysięcy kilometrów od naszego domu. Nie można wykluczyć, że w związku z ochroną interesów kopalni, a nie Papuasów, zezwoleń na odwiedzenie prowincji pod jakimkolwiek pretekstem będzie mniej niż dotychczas. Czas pokaże, co dla rządu Indonezji jest ważniejsze: pieniądze w kasie czy realizacja motta „silni w różnorodności”, jak można przetłumaczyć dość dowolnie maksymę państwową.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz