"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


wtorek, 29 grudnia 2009

Zielona zemsta



Drodzy panowie! Rozstania bywają różne: miłe, mniej miłe, smutne i szare, ale mogą być też… zielone. Otóż historię opowiedziała mi moja znajoma, a usłyszała ją od swojej hiszpańskiej  znajomej, która to przyłapała swojego narzeczonego na jednoznacznej kawie z piękną nieznajomą. Wk… się nie na żarty. Spakowała swoje rzeczy z Jego ukochanym ekspresem do kawy Jura na czele. Było mało, więc dołożyła Jego plazmę, ale nadal czuła niedosyt. Więc „pod nóź” poszedł szkic ucznia Picassa, stół z antykwariatu i kino domowe z Jego poprzedniego związku. Że co? Że niby źle robi? Co z tego! On i tak wraca za cztery dni, a poza tym to On był na kawie i mu się "należy". Przystanęła w opustoszałym, z nagła, mieszkaniu na środku pokoju i pomyślała... Żeby zemsta miała smaczek potrzebna była wisienka na torcie lub…? Pobiegła do ogrodniczego po cztery paczki rzeżuchy. Równo posypała nasiona na pięknym perskim dywanie, który był prawie że drugą Jego miłością. Obficie podlała wodą, aż ta mocno wyciekła na rogach dywanu. Przez kolejne trzy dni przychodziła regularnie jak na jogę i podlewała obficie. Czwartego dnia, niby wybiegła na Jego spotkanie, rzuciła się Jemu w ramiona, szepnęła „To koniec…Kochanie” i oddała klucze. No i wyobrażacie sobie minę faceta, który wchodzi do pokoju, staje i wytrzeszcza gały jak zajączek na wielkanocnej łączce. Dywan tymczasem faluje piękną, ostro pachnącą rzeżuchą w takt kołyszącego się wentylatora. Tylko kromki z masłem i soli brakuje do pełni szczęścia. Oczywiście Jej szczęścia.

2 komentarze:

  1. słyszałam także opowieść o pewnej zdradzonej niewiaście ( nie wiem czy po jej czynie można nazwy tej używać), która wyprowadzając się opróżniła caaaałe mieszkanie, prócz karnisza.
    Rozstali się bez słowa, bez krzyku, nieprawdopodobnie...
    On wyposażył mieszkanko, wprowadził do niego nową Damę i można by powiedzieć, że żyli długo i szczęśliwie. Niestety! W mieszkaniu mimo kolejnych ekip sprzątających, remontowych rozchodził się straszliwy zapach ( nazywając sprawę po imieniu - smród)!!!
    Okazało się że jedyną cichą zemstą zdradzonej kobiety była zdechła ryba wetknięta głęboko w karnisz.
    Więc czy warto nas, Kobietki zdradzać??

    p.s.
    Radku - świetne teksty!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmmm, ja znam lepsze sposoby zasłyszane np. ostra papryczka w prezerwatywie:)

    OdpowiedzUsuń