poniedziałek, 28 grudnia 2009
Francuzi w Bieszczadach
Dawno, dawno temu, kiedy mój angielski pozwalał mi wyłącznie na zamówienie herbaty, a o cukrze mogłem co najwyżej pomarzyć, powierzono mi delegację skautów z Francji. Delegacja przyjechała własnym Fordem Transitem w kolorze Blanc. Pewnego dnia wybraliśmy się na wycieczkę wielką pętlą bieszczadzką. Wjechaliśmy na serpentynę między Ustrzykami Górnymi a Wetliną. Asfalt był rozgrzany jak napalm. Wtem jeden ze skautów otworzył tylne boczne drzwi, trzymając się uchwytu jak amerykański żołnierz w helikopterze nad polami ryżowymi w Wietnamie. Rozpiął rozporek i zaczął oddawać mocz na podwójną ciągłą. Przyznać trzeba, że dość celnie! Natychmiast zareagowałem „What are you doing! It's dangerous!” W odpowiedzi usłyszałem „No, no, it isn't dangerous, it's only difficult!!!”. Krztusząc się śmiechem pomyślałem tylko: “Oui, bien, tres bien! Mon Ami!!!”
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz