"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


niedziela, 27 grudnia 2009

Łyżeczka do grejfruta

Wszedłem, co dla mnie dość niecodzienne, w samo południe do Starego Browaru, tłok jak zwykle, ale to temat na inną opowieść. Pomyślałem, że kupię kawiarkę, trzeba pomyśleć czasem o jakości życia, szczególnie gdy w strefie +5 m od pieca jest zaledwie +13 stopni C. Nie jest to dobra temperatura do pracy, chyba ze jesteś pingwinem i myślisz o rybach lub pływasz na krze lodowej. Ad rem, już kupuję. Płacę, czekam wodząc wzrokiem po towarach przy kasie. Nagle czytam: ”łyżeczka do grejpfruta”. Co? No nie! Super, zwykła mała łyżeczka tylko o ostrzejszym kształcie, dodatkowo zaopatrzona po bokach w ząbki do wkrawania się w owoc. Wow! Rewelacja, tego mi właś… moment, Radek, pobudka! 9,90 zł za wyszczerbioną w ząbki łyżeczkę do herbaty!? Nie! Mój pragmatyzm włącza się w ostatniej chwili, to drobnomieszczaństwo. Pachnie praktycznym aspektem. Wygląda jak potrzeba pierwszej kolejności, a to zwykły komercyjny chłam. Zastanówcie się ilu osobom jest potrzebna taka łyżeczka? Czujesz, że zmarnowałeś lata bez niej? Pomyśl, to jeszcze nie jest tragedia, że jej nie kupiłeś. Jeszcze gorszy jest los Masajów i Papuasów, którzy pomimo diety obfitującej w grapefruity, nawet nie uświadamiają sobie jej istnienia! Biedni ludzie, żyją jak dzieci we mgle. Sic! Szkoda czasu. 12.30 wracam do pracy. Do widzenia piękne panie, snujące się między markowymi sklepami z telefonem komórkowym przy uchu i kluczykami do auta w ręku. O piękne panie, zerkające na nienaganny frencz na paznokciach, oczywiście od góry dłoni. Obiecuję, że jeszcze do was wrócę. Oj wrócę!

2 komentarze:

  1. CUDnie opisany "konsumpcjonizm niezbędny" :)
    Myślisz, że jednak bez tej łyżeczki Twoja przyszłość nie byłaby łatwiejsza? ;)
    Pozdrawiam nocnie, I. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Weszłam w Google w poszukiwaniu owej łyżeczki. Czuję, że jest mi niezbędna. Nawet za 9,90 + koszty przesyłki ;D

    OdpowiedzUsuń