"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


poniedziałek, 13 grudnia 2010

47 Roninów i pociąg do Krakowa

Kiedy po raz kolejny tej zimy próbowałem odśnieżyć swój samochód, wydobyć go z zaspy, a następnie otworzyć drzwi, złamałem drugi, również tej zimy, klucz – byłem wściekły. Kiedy jednak samochód uruchomić się nie dał, immbilaiser odmówił odblokowania silnika a  spod maski dobiegło żałosne wuuuww, wuuww, zamiast ryku 155 włoskich koni mechanicznych -  byłem bliski harakiri. Nie, nie na sobie, każe jemu, a raczej jej rozciąć sobie przed brama wjazdową do serwisu blok silnika i zbryzgać olejem biuro tego pajaca, który rok temu za nie pomne jak wyskoka sumę „naprawił” mi system i centralny zamek. Dlaczego? Na znak protestu, i tu jak myśl złota wskoczyła mi opowieść o największym rytualnym samobójstwie w historii Japonii i o pewnym dokumencie, który można oglądać do dziś w Świątyni Sengakuji w Tokio.

Otóż trzysta lat temu na zamku w Edo czyli dzisiejszym Tokio jeden z samurajów poczuł się zlekceważony przez drugiego i dobył katany czyli długiego miecza. Potyczka toczyła się aż Kira Kozeukenosuke i lord Asano Takuminokati zostali rozdzieleni przez strażników. Wiedzieć trzeba, że na zamkach panował wydany przez Shoguna zakaz dobywania, a nawet poruszania się z bronią z powodów dość oczywistych. Karą za nie zastosowanie się miała być śmierć, która w przypadku samurajów najpierw oznaczała nakaz popełnienia przez delikwenta rytualnego samobójstwa, a dopiero później ścięcie mu głowy.  Problemem było wyznaczenie na seppuku niegodnego miejsca, którym miał stać się ogród, powszechnie używany ścinania złodziei i drobnych przestępców podatkowych, jak również w chwilach przerw… do przechadzek i czytania haiku (krótkie wiersze bez rymu: Deszcz pada, a moja głowa szeleści pod górę etc, etc). Asano popełnił seppuku, a cwanemu Kirze udało się wymigać od „straty głowy”. Rozdział drugi nastąpił rok później kiedy to na zamek Kiry wdarło się 47 Roninów czyli bezpańskich Samurajów, pozbawionych głowy jak również reszty swego pana Asano rok wcześniej. W akcie zemsty zabili Kirę i odcięli mu głowę. Następnie zanieśli ją na cmentarz gdzie pochowano ich Pana i złożyli na jego grobie. Nie zaniedbali spraw formalnych, od opiekuna miejsca pochówku uzyskali stosowne pokwitowanie z pieczęcią urzędową o przekazaniu głowy adwersarza. Z pokwitowaniem oddali się w ręce władzy i popełnili zbiorowe seppuku jako akt kary i lojalności, skruchy i oczyszczenia ich rodzin z tego co zrobili. Jeden z nich się wykpił, historii nie wspomina jak, bo kto chciałby rozwodzić się nad niegodziwcem i tchórzem? Ciała samurajów złożona w świątyni Sengakuji, a kwit potwierdzający rozliczenie się z głowy Kiry można oglądać w części muzealnej po dziś dzień. Przyznać trzeba, że zrobili to z głową.  Hai!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz