środa, 31 marca 2010
Wijący się problem
W Piasecznie mieszkańcy jednego z bloków na "nikogo z twarzy nie przypominającym" osiedlu wszczęli alarm! Otóż poinformowali Policję, iż na przeciwległym bloku, na dachu, w najlepsze, toczy się impreza przy głośnej muzyce, rodem z hali obrabiarek H. C. Cegielskiego. Policja przyjechała niezwłocznie. Właz na dach był zablokowany biedermeierowskim kredensikiem więc zadzwonili do mieszkania obok włazu gdzie również cicho nie było. Rozmawiając z za bardzo ruchliwym młodym gospodarzem, weszli do kuchni gdzie na stole leżało czternaście torebek, jak się później okazało, po amfetaminie. Gospodarz i jego nastoletnia koleżanka zostali zabrani na posterunek gdzie policjanci rozpoczęli rutynowe przesłuchanie. Kiedy zaczęli zadawać pytania dziewczynie, nagle stało się coś nieoczekiwanego. Z dekoltu kobiety wychynęła głowa... węża, policjanci struchleli, wezwali kolegę przeszkolonego w przemycie zwierząt. Sierżant - specjalista, orzekł że to pyton tęczowy, co więcej legalny bo właścicielka okazała stosowny dokument. Na pytanie dlaczego go zabrała, odpowiedziała cichym głosem "bo martwiłam się, że będzie smutny". Komenda w przyszłym miesiącu planuje szkolenia z ryb ze szczególnym uwzględnieniem pirani i oczywiście węży morskich.
Epilog:
Dawno zapomniana znajoma opowiadała mi o swoim wujku z Poznania, że ma on, a raczej miał, węża w kieszeni. Miał bo bestia zmarła z głodu, a wujek, wiadomo, nadal żyje i ma się świetnie. Cóż, nie wszyscy mają odpowiedni dekolt.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz