"Przyloty-odloty” to blog o podróżach, ale nie tylko. Wiadomym jest, że pomiędzy wyprawami, wycieczkami, a nawet spacerami, jak zza węgła pojawia się czas "nie-podróżny". Wtedy to człowiek choć trochę "świata-ciekaw", zajmuje się obserwowaniem, porównywaniem i zadawaniem pytań. Często pozostających bez odpowiedzi. Tropienie dulszczyzny i drobnomieszczaństwa jest pasją samą w sobie. "Świata-ciekaw" wspomina również czasy mniej lub bardziej odległe, bez znaczenia czy w przeszłość, czy w przyszłość. Tak więc startuję z blogiem, w którym pełno okruchów i odbić. Pełno tu odlotów moich bliskich i znajomych, obserwacji otaczającego mnie życia i relacji z podróży oczywiście! Postaram się wpleść również własne - i nie tylko - zdjęcia, cytaty i fragmenty, przy których przystanąłem i postanowiłem się nimi podzielić. Zanim zacznę pozwólcie, że cytując Kabaret Starszych Panów powiem: „Drzwi opatrzyłbym w inskrypcję, przedsięwzięto Ekspedycję”/ Radek


poniedziałek, 15 marca 2010

Za kierownicą

Radio podało,  że po raz kolejny wystąpił problem z pedałem gazu w samochodzie marki Toyota. Otóż pewien amerykański kierowca, co dodaje newsowi sensu, a raczej bezsensu, przeżył szok. Jego auto pomimo próby hamowania nadal rozpędzało się, "mknąc" higway-em LV-LA. Dopiero skuteczna i szybka interwencja stróżów prawa pomogła mu zatrzymać krnąbrne samochód. Niby nic, ale wyobraźcie sobie "mknące" auto z prędkością 110 km/h i do tego, wąską, sześcio pasmowa autostradą. Rozumiem, że policja zajechała mu drogę i, no właśnie i co? Wskoczyli do środka i zrobili to czego nie potrafił zrozpaczony obywatel? Wyprzedzili go i wyhamowali  na własnym zderzaku? Zepchnęli do rowu? Ne, bo by ich pozwał! Tak, ale dlaczego kierowca nie wrzucił luzu, nie przełączył biegu na N lub choćby nie wyłączył silnika, kluczykiem John, kluczykiem!?! Nadal nie rozumiem Amerykanów, ale dramatu z tego robić nie będę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz