środa, 28 grudnia 2011
Żurek z przepiórczym jajem
Od rana pilnie sledze pogrzeb Wielkiego Wodza, Ojca Narodu, Niedoścignionego Geniusza czyli Kim-a z Korei Północnej. Pan K. potomek Wiekiego K. i sukcesor "świetlanej drogi gospodarczego rozwoju Korei Pn", odszedł przedwcześnie. Mniejsza o to, moją uwagę zwrócił szloch ludzi w śnieżycy wzdłuż konduktu żałobnego. Wszyscy płakali, wznosili spazmy, szlochali, tylko co bardziej "szaleni i beztroscy", nie bojący się utraty wszystkiego, zerkali w kamerę kiedy szlochać, ja to naprawdę widziałem! Dzisiaj widziałem, to drobna ryska, ale zawsze na monolicie systemu. Doniesienia nielegalnie retransmitowanej przez Seul relacji z 2 dniowego pogrzebu okraszone były hasłami "Ludzie, góry i niebo - wszyscy ronią łzy", ale to nic, za grand prix uważam sformułowanie jednego z dziennikarzy, który na tle kilku rachitycznych sosenek perorował:
"Po śmierci Wodza nawet SROKI zamarły w bezruchu i trwają tak do tej chwili"
Z innej beczki, od kilku dni w związku z zakończeniem Polskiej prezydencji dowiaduję się czym "zasłynęliśmy" w jej trakcie, otóż: "borowiki w sosie śmietankowym", "Żurek z polską kiełbasą", i hit nad hitami "Zupa chrzanowa z kurkami i przepiórczym jajem", Moi Drodzy toż to jest czyste bizancjum, popisujemy się na salonach, gotujemy jajeczka i ucieramy (łzy nie roniąc) chrzanik - to dla mnie gorsze od abstrakcyjności pogrzebu w Korei, ale jak powiedział pewien restaurator z Poznania: "Kto zabroni biednemu bogato się bawić?" Wracam do kawy czarnej i Monte, ale może przegryzę tatarem z Łososia lub śledziem, ale na kawiorowej "pierzynce" - no nie wiem?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz